Większość wolontariuszy ma swoją listę "porażek". Do mojej dziś dopisał się Emil. Nie zdążyłam, zawiodłam jego i siebie. Przed Emilem zawsze "wpychał" się ktoś inny kogo trzeba było ratować, a to 12-letnia sunia z guzami, a to skręcający się z bólu psi dziadzio. A Emil czekał, nie narzekał, ale wiem, że na mnie liczył a ja go zawiodłam. Wokół niego nie kręciła się niezliczona rzesza wolontariuszy, jak do innych psów, dlatego tym bardziej to ja powinnam zrobić co w mojej mocy, aby wyciągnąć go ze schroniska. Nie zrobiłam. Emilkowi coś dolegało, wiedzieli to wszyscy, ale jakoś to było... bo ani nie był chudy, ani nie miał widocznych guzów. Ale dziś nie wytrzymał i znaleziono go martwego na zimnych schroniskowych płytkach, nie zaznawszy miłości ani ciepła. Przepraszam Cię kolego.